niedziela, 15 lipca 2012

Przez krąg polarny w drugą stronę


6 - 7 lipca 2012

W pościgu za ciepłem gnamy na południe. Krajobrazy jak zwykle przepiękne, ale już prawie nie fotografujemy bo płaskie zdjęcia i tak nie oddadzą tych emocji. Aura jest czarno - biała jak szachownica. Mijamy rejony, w których jest słonecznie i ciepło, a za chwilę wpadamy w deszcz i temperatura spada do 6 - 8o C. W miarę zbliżania się do koła podbiegunowego droga biegnie na coraz większej wysokości i coraz mniej jest tych oaz ciepła. Można powiedzieć, że pogoda się stabilizuje.

Przekroczenie kręgu polarnego odbywa się zupełnie inaczej niż w Finlandii. Sceneria jest bardziej opowiednia do wydarzenia. Mkniemy szosą poprzez płaskowyż, położony tak wysoko, że linia śniegu jest poniżej drogi. Roślinność znowu ma charakter tundrowy, jak na dalekiej północy. No, ale jesteśmy na dalekiej północy, to przecież koło podbiegunowe do licha, a nie województwo pomorskie. Sam nie wiem czemu się dziwię...

Komercyjnie Norwegowie wykorzystują to miejsce tak jak Finowie. Nieco tylko skromniej, bo nie mają swojego Mikołaja. Pozostaje im tylko oznaczony linią przebieg właściwego równoleżnika i duży pawilon ze sklepem pamiątkarskim i restauracją. Okolice pawilonu, jak okiem sięgnąć zostały upstrzone przez turystów kopczykami z kamieni. Dokładamy i my po kamyczku.
Każdy dokłada swój kamyczek.

Docieramy wreszcie do zaplanowanego miejsca noclegu w miejscowości o niego śmiesznej dla Polaka nazwie Mo i Rana. Ku naszemu wielkiemu zadowoleniu nareszcie jest na tyle ciepło, że można iść pod prysznic w krótkim t-shircie, a nie w polarze. A może to my się dostosowaliśmy do klimatu?
Nie wiem. W każdym razie nie pada i to jest dziś najważniejsze. Budzimy się szczęśliwi, że nie pada również rankiem. Namiot zwijamy w stanie suchym i próbujemy zwiedzić choć trochę miasto. Jego układ urbanistyczny jest dla nas jednak nie do odgadnięcia, w zasadzie widzimy tylko w różnych miejscach po kilka domków oraz duże zakłady przemysłowe, z których jeden mocno dymi. A myślałem, że Norwegowie mają bzika na punkcie ekologii.

Trochę rozczarowani jedziemy więc dalej. Będziemy jeszcze bardziej rozczarowani kiedy kilka dni później doczytamy w przewodniku, że niedaleko Mo i Rany można było obejrzeć z bliska lodowiec.

Dziś jednak stąd wyjeżdżamy. Według założeń powinniśmy do wieczora osiągnąć Trondheim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz