sobota, 14 lipca 2012

Narwik, czyli historie wojenne.

5 lipca 2012

Narwik jest chyba najbardziej w Polsce znanym miastem Norwegii. Jest tak wyłącznie z powodów historycznych, udziału polskich żołnierzy w walce z inwazją wojsk niemieckich na ten kraj w 1940r. Dotkliwą stratę poniosła tu Polska Marynarka Wojenna. Niszczyciel Grom (bliźniak okrętu muzeum Błyskawica) został zatopiony w ataku niemieckich samolotów. Ofiarę złożyli też strzelcy Brygady Podhalańskiej. W Narwiku i niedalekim Hakvik groby polskich poległych są cały czas zadbane. Choć wśród młodego pokolenia pamięć już jest słaba - ale tak chyba jest w każdym kraju.

Narwik jest również ważny dla pamięci Norwegów. Podbudowuje ich historyczne morale, że nie poddali się bez walki. Przenosi mit heroicznej walki o wolność i niepodległość. Faktem jest, że południowa i środka części kraju, najbardziej istotne z gospodarczego i militarnego punktu widzenia zostały przez Niemców podbite zastanawiająco szybko i łatwo - co nie znaczy, że bez strat. Niemieckie wojska lądowe poniosły ich co prawda bardzo mało, ale Kriegsmarine została solidnie przetrzepana. Jednak patrząc pod kątem efektów armia norweska nie spisała się najlepiej. Historycy obciążąją za to winą nie żołnierzy tylko polityków, którzy nie przygotowali kraju do wojny. Priorytetowymi celami Niemców nie były wcale zgrupowania jednostek norweskich ale magazyny mobilizacyjne, które nie zostały na czas rozproszone, ani nie były przygotowane do ewakuacji lub zniszczenia. Ich zajęcie uniemożliwiło Norwegom uzbrojenie rezerwistów i... było już po wojnie. Tylko na północy, poczynając od Narwiku wojska norweskie przy wsparciu aliantów stawiały rzeczywisty opór, choć magazyny wojskowe Narwiku także zostały opanowane przez przeciwnika bardzo łatwo, już pierwszego dnia działań.

Norwegowie nie mieli niestety wsparcia z powietrza, gdyż najlepsze lotniska zostały opanowane przez Niemców. Próbowano przez jakiś czas operować z zamarzniętych powierzchni jezior, ale to było rozwiązanie bez przyszłości. Ostatecznie to właśnie Luftwaffe doprowadziła do klęski wojsk sprzymierzonych i ich ewakuacji. Inaczej niemiecki desant w Narwiku długo by się nie utrzymał.

Strategiczne znaczenie Narwiku polega na tym, że jest końcową stacją linii kolejowej Ofot ze szwedzkiego zagłębia wysokogatunkowej rudy żelaza w Gallivare. Latem ruda mogła być transportowana do portu Lulea nad Zatoką Botnicką i dalej Bałtykiem przewożona do Niemiec. Odbywało się to wówczas całkowicie poza zasięgiem aliantów. Zimą, gdy Bałtyk zamarzał sytuacja się komplikowała. Rudę wożono wtedy właśnie doi Narwiku skąd statkami była dostarczana do hut III Rzeszy. Nie trzeba nikomu wyjaśniać jakie znaczenie dla produkcji zbrojeniowej ma dostęp do surowców, w szczególności umożliwiających produkcję stali.

Aliantom wydawało się, że zajęcie Narwiku odetnie Niemców od tego surowca, dlatego planowali inwazję tego portu jeszcze przed inwazją niemiecką. Chcieli tego dokonać nawet wbrew woli Norwegów, czyli de facto przeprowadzić własną inwazję. Niemcy ich w tym uprzedzili i usprawiedliwili tym samym wszelkie działania aliantów w tym regionie.

Chociaż urządzenia przeładunku rudy
wciąż dominują nad portem...
Desant aliancki w okolicach Narwiku nie miał więc na celu, jak myślą niektórzy, uwolnienia Norwegii spod niemieckiej okupacji. Na to Sprzymierzeni byli wówczas zdecydowanie zbyt słabi. Oni chcieli wyłącznie zająć Narwik i linię kolejową Ofot, a potem ewentualnie wywrzeć polityczny nacisk na Szwedów by zaniechali lub przynajmniej ograniczyli eksport rudy do hitlerowskich Niemiec.

Gdy tu docieramy miasto wita nas słoneczną pogodą, co nieczęsto spotykamy w tym kraju. Jest jednak dość chłodno, co nie dziwi biorąc pod uwagę, że jesteśmy wciąż o 200 km za kołem polarnym. Dzisiejszy Narwik jest zupełnie innym miastem niż w roku 1940. Choć jako miejsce zamieszkania ludzi ma bardzo długą historię sięgającą 3 tysięcy lat jako miasto istnieje dopiero od 1902 roku i przez kolejne dziesięciolecia było raczej małą osadą skupioną wokół portu. W latach czterdziestych XX wieku wciąż nie miało żadnego połączenia lądowego z resztą kraju. Można się tam było dostać jedynie drogą morską i powietrzną, a gdy się ktoś uparł jechać lądem, musiał podróżować przez Szwecję i dotrzeć tu linią Ofotbanen. Obecnie miasto mniej zależy od portu, nastawione jest raczej na turystykę. Nawet Ofotbanen oprócz rudy wozi teraz przyjezdnych.
...dzisiejszy Narwik to zupełnie inne miasto.

Mimo tej zmiany nad miastem wciąż dominują, położone na klifie urządzenia portu przeładunkowego. Tylko trochę przełamuje ten obraz wysoki budynek dość luksusowego hotelu Rica.

Młode pokolenia interesują się historią na swój sposób.
(przed muzeum w Narwiku)
My nie zatrzymujemy się tutaj, chcemy tylko odwiedzić groby polskich żołnierzy oraz obejrzeć miasto. Z odnalezieniem cmentarzy jest kłopot. Młodzi znają angielski, ale nie umieją wskazać drogi - wyraźnie nie rozumieją o co chodzi. Starsi może wiedzą, ale nie znają angielskiego więc nie da się porozumieć. W końcu udaje mi się doprowadzić do sytuacji gdy młody Norweg tłumaczy moje pytania starszemu człowiekowi i ten po norwesku podaje wskazówki przekładane ponownie na angielski. Młodszy chyba jest trochę zawstydzony bo gorliwie usprawiedliwia się nam, że nie mieszka w Narwiku i stąd jego niewiedza.Najważniejsze jednak, że w końcu trafiamy gdzie chcemy.

Opuszczamy Narwik przy wciąż słonecznej pogodzie. Czyżby odwrócił się wreszcie deszczowy pech?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz