sobota, 14 lipca 2012

Pogoda nie poddaje się w Bodø.

5 - 6 lipca 2012

Zatrzymujemy się na nocleg. Pogoda jeszcze ładna, ale chyba się zmieni. Jesteśmy w Bodø, które mnie interesuje gdyż tu mieści się muzeum lotnictwa norweskiego, a w nim unikalne egzemplarze samolotów jakich nie zobaczę nigdzie w Polsce.

Miasto położone jest na końcu wielkiego półwyspu, który wraz z leżącym daleko na północ archipelagiem Lofotów strzegą wejścia do gigantycznego Vestfjordu. Jak zwykle samo miasto traktujemy pobieżnie. Nie mamy czasu na gruntowne zwiedzanie miast, interesują nas raczej krajobrazy i niektóre szczególne atrakcje.


Takie ślady pozostawia tylko lodowiec.
Zatrzymujemy się na kempingu, gdzie w recepcji siedzi śliczna blondynka. Pogawędziliśmy sobie po angielsku po czym gdy rubrykę "nationality" w karcie meldunkowej dziewczyna powiedziała: - W takim razie dzień dobry! Okazało się, że cała obsługa ośrodka to Polacy. Za to na polu kempingowym wieża Babel. Francuscy rowerzyści, włoscy motocykliści, niemieccy caravaning'owcy oraz Polacy i Czesi. Kemping leży 200 m od brzegu fiordu, widać nagie, szare skały nadbrzeżne. Z bliska zdradzają one swoją historię, są bowiem pokryte równoległymi rysami. Mógł je pozostawić tylko lodowiec, który ustąpił z tych stron dopiero ok. 6 000 lat temu. To co zrobił ze skałami można porównać jedynie do księżycowego krajobrazu.


Murawa na dachu. Nie wiem po co.
Bezpośrednio przy kempingu jest jeszcze skansen, w którym po raz pierwszy z bliska mogę przyjrzeć się norweskim chatom, które oni nazywają podobnie brzmiącym słowem "hytte". Szczególnie interesują mnie ich dachy celowo pokrywane murawą. Dziwne, w środowisku górskim, przy obfitych opadach śniegu dach powinien być chyba taki jak u polskich górali, spadzisty aby śnieg łatwo się z niego ześlizgiwał i nie zawalił konstrukcji. Tu dachy nie są tak strome, a dodatkowo ta trawa... przecież z niej śnieg się nie ześliźnie. A może chodzi właśnie o zatrzymanie warstwy śniegu na dachu dla dodatkowej izolacji cieplnej? Nie rozumiem tego.

W nocy pogoda się psuje i rano musimy ponownie zwijać mokry namiot. Szkoda bo pierwotnie planowaliśmy zostać tutaj na dwa noclegi. Teraz postanawiamy uciekać na południe, na "cywilizowaną" stronę kręgu polarnego, w poszukiwaniu ciepła. Nie zapominamy jednakże o muzeum lotnictwa.

Przed wejściem do muzeum wita wszystkich atrakcyjnie wyeksponowany bohater Bitwy o Anglię Hawker Hurricane. Co prawda przy bliższym przyjrzeniu okazuje się, że to nie oryginał tylko rekonstrukcja (atrapa), niemniej wrażenie robi doskonałe.

Pomimo niezbyt taniego biletu uważam, że warto odwiedzić to miejsce, nawet jeśli ktoś nie jest pasjonatem lotnictwa. Samoloty są tam wyeksponowane w ciekawych inscenizacjach, przemawiających do wyobraźni laika. Na przykład odnaleziony przypadkiem w latach dziewięćdziesiątych ub.w., w wysokich partiach gór, wrak Junkersa 88 został pieczołowicie odtworzony w takim układzie jak leżał na swoim górskim cmentarzu. Postawiono nawet przy nim renifera, a te zwierzęta z pewnością często zaglądały do jego kabiny. Uratowane wyposażenie z wnętrza maszyny jest prezentowane oddzielnie.

Muzeum przedstawia w skrócie historię lotnictwa wojskowego i cywilnego w Norwegii, z odniesieniami do historii światowej awiacji. Osobną linię poświęcono lotnictwu polarnemu. Sporo eksponatów prezentuje losy norweskich lotników podczas II wojny światowej i przeznaczonej dla nich szkole lotniczej w Kanadzie.

Norweskie lotnictwo wojskowe zachowało swoje maszyny z różnych okresów wojny: dwupłatowego Gloster Gladiatora; smukłego i rasowego Spitfire'a - uważanego przez wielu za najpiękniejszy myśliwiec wszechczasów; amerykańskiej produkcji Sabre'a - bohatera wojny koreańskiej; groźnego nawet dla własnych pilotów F-104 Starfightera (nazywanego "widowmaker"); oraz wojennego konia roboczego morskiego lotnictwa rozpoznawczego PBY-5a Catalina.
Maszyną trochę z innej bajki jest szpiegowski U-2, który zasłynął w świecie dwukrotnie. Raz gdy został zestrzelony nad ZSRR, a pilotujący go Gary Powers dostał się do radzieckiego więzienia jako szpieg. Drugi raz, gdy dostarczył fotografie radzieckich instalacji rakietowych na Kubie, co stało się początkiem tzw. kryzysu karaibskiego, a świat stanął na krawędzi wojny atomowej.

Zwiedzających wita zwycięzca Bitwy o Anglię.
Z maszyn cywilnych najciekawszy jest używany w lotach polarnych trzysilnikowy Junkers 52, nazywany przez Niemców "Tante Ju" (Cioteczka Ju). Resztki takiego właśnie samolotu widziałem wcześniej w Finlanii.
Był on najbardziej znanym samolotem transportowym Luftwaffe, wykorzystywanym też jako bombowiec w hiszpańskiej wojnie domowej. Chyba każdy film dokumentalny o niemieckim lotnictwie zawiera przynajmniej jedno ujęcie trójmotorowca. Jego bojowe zastosowania przyćmiły jego wcześniejszą, chwalebną przedwojenną karierę samolotu komunikacyjnego, używanego również przez Polskie Linie Lotnicze LOT. Norwegowie zachowali jego bardzo ciekawą wersję, jako wodnosamolotu pływakowego.

Jest tam też wiele interaktywnych prezentacji, z kórych można poznać działanie służb lotniskowych, stanąć w wieży kontrolnej, a nawet zasiąść w kabinie symulatora lotu.

Opuszczam muzeum z wypiekami na policzkach, a i Grażynę chyba udało mi się zainteresować kilkoma opowieściami o samolotach.

Salstraumen.
Bądąc w Bodø nie sposób pominąć wielkiej atrakcji przyrodniczej jaką są najsilniejsze w świecie morskie prądy pływowe, nazywane maelstroem, koło miejscowości Salstraumen. W kulminacji przypływu lub odpływu ma się wrażenie jakby połowa oceanu usiłowała się nagle wtłoczyć przez dwie wąziutkie cieśniny. Tworzą się niesamowite wiry, a woda kotłuje tak jakby była gotowa połknąć każdy statek, który odważy się tam żeglować. Mimo to są śmiałkowie wożący turystów małymi motorówkami w sam środek tej kotłowaniny. Co dziwniejsze, znajdują się również turyści gotowi skorzystać z takiej oferty. Najlepiej obserwować zjawisko z mostu nad cieśninami. Most jest w często spotykanym w Norwegii kształcie wysoko wzniesionego łuku, o takiej wysokości by nie przeszkadzał w żegludze dużych jednostek.

Ale wiry wirami, a tu ciągle pada... Ucieczka na południe jest najlepszym ratunkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz