sobota, 7 lipca 2012

No gdzie te renifery?

1 lipca 2012
- popołudnie i wieczór

Jedziemy już w głąb fińskiej Laponii. Daje się zauważyć zmiana w wyglądzie roślinności, staje się ona jakaś skarłowaciała, drzewa mniejsze i rosnące rzadziej, całe połacie szarawych porostów pomiędzy nimi. Ale za chwilę, w innym miejscu może lepiej eksponowanym na słońce, las ma wciąż wygląd środkowoeuropejski. Im dalej na północ, tym tych "normalnych" lasów jest oczywiście mniej.

Drogi w tej części Finlandii zdarzają się długie i proste, trochę pofałdowane bo kraj coraz bardziej górzysty. Właściwie już od samych Helsinek napotykaliśmy znaki ostrzegające przed spotkaniami z reniferami, które wędrując w poszukiwaniu lepszego pożywienia przemierzają nieraz nieprawdopodobne odległości. Znaki zawsze były opatrzone informacją na jakim odcinku drogi trzeba się z takim spotkaniem liczyć. Teraz, na północ od Rovaniemi znaki zostały zastąpione większą tablicą, na której wymalowano kontur Laponii i znak ostrzegawczy odnoszący się do całego terytorium. Nikt już nie bawi się w wyliczanie kilometrów na których renifery mogą się pojawić. Tutaj mogą być wszędzie, to ich kraj.



Pierwszy renifer
Tyle, że znaki znakami, a reniferów jak nie było tak nie ma. Grażyna nie może się ich już doczekać i po drodze fotografuje w zastępstwie figury tych zwierząt ustawione w niektórych miastach jako dekoracja. I nareszcie jest! Długo wyczekiwane spotkanie z reniferem. Na poboczu pasie się krowa, w zasadzie obojętna na naszą obecność. Za nami jadą inne samochody, nie ma miejsca na zjechanie w bok więc nie mogę się zatrzymać. Włączam światła awaryjne i zwalniam, a Grażyna przez uchylone drzwi strzela kilka fotek. Jest niepocieszona, że nie mogła się napatrzeć. Nie wiedziałem, że ona jest taką miłośniczką tych zwierzaków. Niestety, później znowu przez dłuższy czas nie widać żadnego. Minęło może pół godziny (i 40 kilometrów) kiedy zauważyliśmy kolejnego. Tym razem to dorodny byk, z wielkimi rogami, spacerujący sobie po jezdni. Spłoszył go nadjeżdżający z przeciwka samochód więc gdy my dojechaliśmy mogliśmy zobaczyć już tylko jego zad kiedy uciekał w boczną, gruntową dróżkę. Znowu Grażyna się nie napatrzyła i nawet nie zdążyła zrobić zdjęcia.
Na kolejne spotkanie czekaliśmy już trochę krócej. Po lewej stronie drogi wypatrzyłem od razu kilka sztuk. Teren był wykarczowany, dobrze był widoczny duży byk i dwie krowy. Grażyna z siedzenia pasażera nie zdążyła nic zobaczyć. Musiałem zawrócić i wolniutko podjechałem w to miejsce dając jej szansę przyjrzenia się.

Częstość spotkań z reniferami rosła, co sygnalizowało, że może napotkamy ich coraz więcej. Na to liczymy.


Osiemdziesiątka ósemka
Przejedżamy wzdłuż brzegu największego jeziora Laponii, Inarijärvi. Ma bardzo urozmaiconą linię brzegową co oznacza, że droga biegnąca przy nim także ma urozmaicony przebieg. Ma też chyba najwięcej wysp spośród wszystkich jezior świata. Ich liczba wynosi około 3300. Tak właśnie podają wszelkie znane mi źródła, że tych wysp jest "około" tylu. Czyżby nikt nie zdołał ich dotąd wyliczyć? A może ich liczba się zmienia w zależności od, napraykład pory roku i poziomu wody?
Na tej drodze czeka nas niespodzianka. Dostrzegam tabliczkę "Inarijärvi panorama" albo coś w tym rodzaju i skręcam za jej wskazaniem. Wjeżdżamy w drogę, której wlotu stoi znak zakazu wjazdu z przyczepami oraz ostrzeżenie, że podjazd osiąga 20% wzniesienie. Rzeczywiście osiąga! W połowie drogi zaczynam żałować, że się skusiłem bo mam wrażenie, że zaraz samochód przewróci się na plecy, że się na tej zjeżdżalni nie utrzyma. Grażyna zamknęła oczy i wyrabia sobie bicepsy na cykor-łapce. Wreszcie dojechaliśmy... stoi tu jeszcze kilka innych aut i czuć nieodzowny w takiej sytuacji lekki smrodek od sprzęgieł.

Znaleźliśmy się na jednej z najwyższych gór przy jeziorze, Sovintowaara. Na prywatnym gruncie zorganizowano tu platformę widokową i jednocześnie sklep z pamiątkami. Nie to stanowi niespodziankę, bo czegoś takiego właśnie się spodziewałem. Na parkingu stoi jednakże coś naprawdę nieoczekiwanego. Jest tu niemiecka armata przeciwlotnicza, ta słynna "osiemdziesiątka ósemka", kadłub działa szturmowego Sturmgeschutz III oraz resztki równie znanego niemieckiego samolotu transportowego Ju-52 (usterzenie ogonowe).
Ale nawet gdy kogoś nie interesują militaria, szczerze polecam panoramę. Widok jest wspaniały. Niestety wstęp płatny, ale kto będzie żałował kilku euro po pokonaniu takiego podjazdu?


Piknik nad Inarijärvi

Dalej jedziemy już bez niespodzianek i niestety, bez spotkań z reniferami. Z tego wszystkiego Grażynę tylko ręce rozbolały od ściskania aparatu w pogotowiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz