- popołudnie i wieczór
Jedziemy już w głąb fińskiej Laponii. Daje się zauważyć zmiana w wyglądzie roślinności, staje się ona jakaś skarłowaciała, drzewa mniejsze i rosnące rzadziej, całe połacie szarawych porostów pomiędzy nimi. Ale za chwilę, w innym miejscu może lepiej eksponowanym na słońce, las ma wciąż wygląd środkowoeuropejski. Im dalej na północ, tym tych "normalnych" lasów jest oczywiście mniej.
Drogi w tej części Finlandii zdarzają się długie i proste, trochę pofałdowane bo kraj coraz bardziej górzysty. Właściwie już od samych Helsinek napotykaliśmy znaki ostrzegające przed spotkaniami z reniferami, które wędrując w poszukiwaniu lepszego pożywienia przemierzają nieraz nieprawdopodobne odległości. Znaki zawsze były opatrzone informacją na jakim odcinku drogi trzeba się z takim spotkaniem liczyć. Teraz, na północ od Rovaniemi znaki zostały zastąpione większą tablicą, na której wymalowano kontur Laponii i znak ostrzegawczy odnoszący się do całego terytorium. Nikt już nie bawi się w wyliczanie kilometrów na których renifery mogą się pojawić. Tutaj mogą być wszędzie, to ich kraj.
Pierwszy renifer |
Na kolejne spotkanie czekaliśmy już trochę krócej. Po lewej stronie drogi wypatrzyłem od razu kilka sztuk. Teren był wykarczowany, dobrze był widoczny duży byk i dwie krowy. Grażyna z siedzenia pasażera nie zdążyła nic zobaczyć. Musiałem zawrócić i wolniutko podjechałem w to miejsce dając jej szansę przyjrzenia się.
Częstość spotkań z reniferami rosła, co sygnalizowało, że może napotkamy ich coraz więcej. Na to liczymy.
Osiemdziesiątka ósemka |
Na tej drodze czeka nas niespodzianka. Dostrzegam tabliczkę "Inarijärvi panorama" albo coś w tym rodzaju i skręcam za jej wskazaniem. Wjeżdżamy w drogę, której wlotu stoi znak zakazu wjazdu z przyczepami oraz ostrzeżenie, że podjazd osiąga 20% wzniesienie. Rzeczywiście osiąga! W połowie drogi zaczynam żałować, że się skusiłem bo mam wrażenie, że zaraz samochód przewróci się na plecy, że się na tej zjeżdżalni nie utrzyma. Grażyna zamknęła oczy i wyrabia sobie bicepsy na cykor-łapce. Wreszcie dojechaliśmy... stoi tu jeszcze kilka innych aut i czuć nieodzowny w takiej sytuacji lekki smrodek od sprzęgieł.
Znaleźliśmy się na jednej z najwyższych gór przy jeziorze, Sovintowaara. Na prywatnym gruncie zorganizowano tu platformę widokową i jednocześnie sklep z pamiątkami. Nie to stanowi niespodziankę, bo czegoś takiego właśnie się spodziewałem. Na parkingu stoi jednakże coś naprawdę nieoczekiwanego. Jest tu niemiecka armata przeciwlotnicza, ta słynna "osiemdziesiątka ósemka", kadłub działa szturmowego Sturmgeschutz III oraz resztki równie znanego niemieckiego samolotu transportowego Ju-52 (usterzenie ogonowe).
Ale nawet gdy kogoś nie interesują militaria, szczerze polecam panoramę. Widok jest wspaniały. Niestety wstęp płatny, ale kto będzie żałował kilku euro po pokonaniu takiego podjazdu?
Piknik nad Inarijärvi |
Dalej jedziemy już bez niespodzianek i niestety, bez spotkań z reniferami. Z tego wszystkiego Grażynę tylko ręce rozbolały od ściskania aparatu w pogotowiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz