poniedziałek, 25 czerwca 2012

W końcu wyjeżdżamy!

24 czerwca 2012

Nareszcie wyprawa doszła do skutku! Wyruszamy okolo pierwszej - drugiej nad ranem, żeby zameldować się w biurze Finnlines w odpowiednim czasie. Wymagają przybycia na 3 godziny przed planowanym odejściem promu. Droga do Gdyni mija bez wydarzeń poza tym, że nawigacja (aktualizowana na 2012 rok) nie nadążała za budowniczymi polskich dróg. Wciąż starała się mnie namówić żebym zjechał z właśnie pokonywanej, szerokiej i gładkiej ekspresówki na jaką skierowały mnie drogowskazy i starała się, żebym jechał boczną, dziurawą, za to zarejestrowaną w systemie starą drogą.

Wjeżdżając na tereny portowe nawigacja zgłupiała już kompletnie, a i ja nie bardzo wiedziałem co się dzieje, bo okolice terminala portowego były wygrodzone biało-czerwoną taśmą i ci krok opatrzone znakiem "zakaz ruchu". Zatrzymaliśmy się najbliżej jak tylko dało się legalnie dojechać i pieszo pokonałem ostatnie pół kilometra do budynku dworca morskiego. Przyznaję się do lekkiej paniki, że dworzec został gdzieś przeniesiony, no bo jak to możliwe by do takiego obiektu tak trudno było się dostać. Mniej więcej tak,jakby do Dworca Centralnego w Warszawie można było dojechać najwyżej do ronda ONZ i dalej trzeba było drałować pieszo. Ludzie kochani, przecież tu wszyscy z bagażami dojeżdżają!

Urzędująca w okienku stróża miła pani powiedziała, że adres jego dobry, ale dzisiaj dalej się nie dojedzie. Na szczęście zlitowała się i podpowiedziała jak (trochę wbrew zakazom - ale tylko trochę) podjechać do parkingu, bo pierwotnie stałem w miejscu niezbyt dogodnym do dłuższego postoju.
Przyczyny zużycia tak wielkiej ilości biało-czerwonej taśmy dowiedziałem się nieco później. Miejsce miało zostać odwiedzone przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego, a zatem taśmą obficie szafowało Biuro Ochrony Rządu. Dobrze być królem...

W każdym razie biuro Finnlines miało zostać otwarte dopiero za kilkanaście minut połaziliśmy więc sobie po najbliższej okolicy. W tym przypadku najblisza okolica zamykała się w promieniu 30 metrów, bo dalej taśmy i kręcąca się ochrona - na razie tylko cywilna - nie ryzykowaliśmy konfliktu. Wystarczyło to jednak by obejrzeć nasz prom, właśnie wchodzący do portu. W zasadzie nazwa "prom" jest niezbyt odpowiednia dla jednostki tej wielkości i zdolnej rozwinąć prędkość 25 węzłów. Toż to szybciej niż większość okrętów wojennych w ostatniej wojnie! Mimo tych zalet statek nie zalicza się do zbyt pięknych. Wobec wpływającego tuż przed nim bielutkiego wycieczkowca Stena Line wygląda trochę jak koń pociągowy. Ale przecież w końcu najważniejsze jest by był bezpieczny. Tak właśnie powiedziałem Grażynie, która już w oczach miała bunt przed wejściem na "taki brzydki statek".

"Brzydki statek"

Dzięki wczesnemu przybyciu zostaliśmy obsłużeni w pierwszej kolejności, wskazano nam drogę do właściwego nabrzeża i uprzedzono, że trzeba uważnie śledzić drogę, żeby trafić. Rzeczywiście trzeba było uważać. W końcu jednak dotarliśmy do nabrzeża Rumuńskiego, znajdującego się przy ul. Rumuńskiej (co za niespodzianka!). I tam okazało się, że co prawda statek już stoi, ale załadunek jeszcze nie może się rozpocząć bo najpierw trzeba wyładować to co przybyło do Gdyni. W sumie logiczne, jak się nie wyładuje to nie będzie miejsca na "nowych". Oczekiwanie trwało półtorej godziny. Potem, po stromej rampie wjechaliśmy w czeluście statku, kierowani przez obsługę. Wjechaliśmy mniej więcej na poziom piątego piętra. To wszystko w zasadzie nie jest niczym nadzwyczajnym, przecież codziennie podróżują tak tysiące samochodów na świecie. Zapewniam jednak, że gdy zobaczyliśmy zaparkowanego na pokładzie poczciwego "malucha", w dodatku stojącego w pobliżu wielkich naczep TIR, to było wydarzenie przyciągające nie tylko naszą uwagę.

No dobra, nareszcie wszyscy się załadowali, zamknięto wielkie rufowe wrota statku, zaraz będziemy odpływać. Jeszcze ostatnie telefony do dzieci, żeby wykorzystać polskie łącza. Czekamy.

Zauważyłem, że coś jest nie tak kiedy 10 minut po terminie planowanego wyjścia z portu zobaczyłem, że statek wciąż stoi na cumach. Licho wie co się dzieje, ale na pewno w ten sposób nie da się od nabrzeża. Mniej więcej po półgodzinie podano przez megafony komunikat, że zamiast o 10.30 statek wyjdzie dopiero o 13.00, przez co przybycie do Helsinek też się odpowiednio opóźni. Przyczyny opóźnienia nie podano, ale przecież do cholery nie mogły nią być korki na drodze! I wtedy przypomniało mi się, że statek wchodził do portu obok terenów wizytowanych przez Prezydenta. Tą samą drogą musiał więc z portu wyjść. Dziwnie jakoś podejrzewam, że to właśnie spowodowało wstrzymanie naszego rejsu. Jakie biuro ochrony zgodziłoby się, by w czasie wizyty tak ważnej osoby defilował tam statek, na którym płynie 500 niesprawdzonych pod względem bezpieczeństwa osób? Ja bym się nie zgodził...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz