czwartek, 28 czerwca 2012

Helsińskie atrakcje

26 czerwca 2012

Gdy już obiecałem napisać o atrakcjach w stolicy Finlandii trzeba zabrać się do dzieła. Z mojego punktu widzenia proponuję udać się na plac Kauppatori (jest tam stacja metra) czyli na Targ Rybny. Obecnie jest to raczej ogólny, całotygoniowy jarmark. Jest nastawiony głównie na turystów można więc tam kupić owoce, lisie skóry, noże z rękojeścią z rogu renifera i inne pamiątki, a nawet kościotrupa z modeliny i wentylator na upały. Rodacy z pewnością wypatrzą, że popularny w Finlandii gatunek truskawek nazywa się Polka.





Luterańska katedra. Symbol miasta dla wielu Finów.
Blisko placu Kauppatori (dochodzi do niego) jest najpopularniejszy w Helsinkach deptak Esplanade, z obowiązkowymi w takim miejscu kawiarenkami i pubami. W pobliżu znajduje się również, uznawana za symbol Helsinek katedra luterańska. Stoi ona na wzgórzu i w ten sposób dominuje nad miastem. Widoczna jest nawet z dużych odległości od strony morza. Pomaga w tym fakt, że jest śnieżnobiała. Prowadzą do niej ogromniaste schody, na których stojący człowiek wydaje się drobinką. Schody wykorzystywane są jako trybuna dla widzów podczas organizowanych festynów na placu przed katedrą (plac Senatu). Akurat w dniu naszego łazikowania przygotowywano imprezę z okazji rozpoczęcia w Helsinkach Mistrzostw Europy w lekkiej atletyce.

Na placu Senatu rzuca się w oczy figuralny pomnik cara Alekandra II. Finowie mają nieco inne wspomnienia po "zaborze" i tego cara szanują gdyż przywrócił prawo do używania języka fińskiego oraz zrównał go z rosyjskim jako język urzędowy wielkiego księstwa Finlandii. Może się to wydać Polakowi dziwne, ale przecież w Krakowie podobnie ciepło ludzie myślą o austriackim cesarzu Franciszku Józefie I. Z podobnych zresztą powodów.

Stosunek Finów do swoich uprzednich władców zaborczych jest w ogóle pełen ambiwalencji. Przez wieki poddani władzy Szwecji nie lubili podobno Szwedów, aż do czasów najnowszych kiedy to sąsiedni kraj zyskał ogromną sympatię udzielając pomocy w Wojnie Zimowej 1939-1940. Tylko Szwedzi i Norwegowie przysłali tu kontyngenty ochotników, które choć liczebnie niewielkie dawały ogromne moralne wsparcie i poczucie, że jednak nie jest się osamotnionym. Szwecja dodatkowo umożliwiła zakup, na korzystnych warunkach, uzbrojenia Bofors czyli działek przeciwlotniczych i przeciwpancernych. Dla Finów były one bezcenne, bo początkowo ich stan w fińskiej armii można było zliczyć na palcach. Stanowiły jedyną zaporę przeciwko radzieckim czołgom bo własnej broni pancernej Finowie nie mieli. Nie powinniśmy się zatem dziwić, że wszystkie nazwy topograficzne w Helsinkach (ulice, stacje metra, dzielnice itp) są dwujęzyczne: po fińsku i szwedzku. Nawet same Helsinki na mapach turystycznych nazywane są również Helsingfors.

Trzeba jednak wrócić do dnia dzisiejszego (tylko chwilowo) oraz na Targ Rybny Kauppatori bo stamtąd można pojechać (właściwie popłynąć) do najciekawszej wg mnie helsińskiej atrakcji - twierdzy Suomenlinna (Fińska Twierdza). Leży o 15 minut promem z placu Kauppatori na kilku wyspach, z których niektóre połączono mostami i groblami. Jak wszystko w Helsinkach także i Twierdza Fińska nosi obok nazwę szwedzką Sveaborg czyli Twierdza Szwedzka (jakżeby inaczej?). Kilkakrotnie zmieniała barwy flagi wywieszanej nad fortyfikacjami gdyż zbudowana przez Szwedów w 1809 roku przeszła z całym krajem w ręce rosyjskie, a po odzyskaniu przez Finlandię niepodległości stała się Suomenlinna.

Sumenlinna - Sveaborg
W twierdzy zachowano w dobrym stanie większość założeń fortyfikacyjnych, z dostępnymi na krótkich odcinkach kazamatami. W wielu miejscach pozostawiono armaty stojące wciąż na swoich stanowiskach bojowych. Mimo, że przestarzałe, swoją wielkością nadal robią wrażenie.

Na wyspach jest dużo zabudowań nomalnie zamieszkałych, ale większość dawnych bydunków koszarowych i administracji wojskowej przemieniono w rozmaite muzea. Na tyle rozmaite, że znalazło się tu nawet Muzeum Zabawek. Najciekawszym dla mnie obiektem jest jednak okręt podwodny Vesikko. Zwodowany w 1933, ale już wówczas zbyt mały i w zasadzie przestarzały. Mógł być używany co najwyżej jako okręt przybrzeżny bo na dalsze rejsy nie pozwalał mu chociażby zbyt mały zapas przenoszonego głównego uzbrojenia. Miał zaledwie trzy torpedy przechowywane wprost w wyrzutniach, na zapasowe nie ma po prostu miejsca. Okręt można zwiedzać za opłatą 5 euro od osoby dorosłej. Warto! Niesamowite, klaustrofobiczne wrażenie. Marynarskie wiszą na ścianach tak ciasno, że trudno pomiędzy nimi przechodzić. Nawet dowódca jednostki nie miał żadnej odrębnej kabiny ni nawet parawanu. Musiała mu wystarczyć leżanka pokryta skórą. Jedyny jego luksus polegał tym, że nad nim nie było już żadnej innej koi. Miał wolną przestrzeń aż do samego sufitu - czyli jakieś półtora metra.
Trudno sobie wyobrazić by ktokolwiek dał się tam zamknąć i w dodatku pozwolić zanurzyć pod wodę. Musiałby być albo bardzo odważny albo bardzo głupi. Tamci głupi nie byli.
Wielkie działa. "Obrońcy" Helsinek.

Dostęp do samej wyspy - twierdzy jest bezpłatny. Jeśli ktoś wykupi czasowy bilet na komunikację miejską to ważnyjest również na prom do Suomenlinny. Trzeba zwracać uwagę by wsiadać na jednostki oznaczone symbolem HKL (helsińskie MZK) bo pływają tam również promy firm prywatnych, za które trzeba płacić oddzielnie. Po samej wyspie chodzi się także za darmo, płacić trzeba jedynie za wstęp do poszczegolnych obiektów.

Mieliśmy to szczęście, że po ulewach dnia poprzedniego, tym razem pogoda była była wymarzona dla turystów. Aż za bardzo wymarzona, bo trochę się spiekliśmy na twarzach. Przejdzie za kilka dni...



Wnętrze okrętu podwodnego Vesikko.

Pogoda utrzymała się następnego dnia rano co pozwoliło zwiniąć namiot w stanie suchym. Niestety prognozy dla północnej Finlandii, szczególnie jeśli chodzi o temperatury, nie są zbyt zachęcające. Może się poprawią, ale my i tak nie mamy wyjścia bo mamy umówione spotkanie na Nordkapie więc jechać trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz